Na każdym zebraniu jest taka sytuacja...
Na Ringu i w okolicach było pięknie. Przywieźliśmy super pogodę, polataliśmy swoimi i kolegów sprzętami, chyba obyło się bez strat, jeśli nie pytać wątrób, klocków hamulcowych i laczków.
Atmosfera bardzo fajna, bez "napinki" i strojenia piórek - sami petrolheadzi, pozytywnie zakręcona ekipa. (Silna reprezentacja z Pomorskiego z parasolem i tysiącami kucy to absolutne asy
)
No i, przynajmniej dla niektórych, gwóźdź programu (OK, ex aequo z samą jazdą po Nordschleife) - wizyta u Sabine Schmitz i Klausa Abbelena. Okazja spotkania gwiazdy sportu i mediów, która w ogóle nie gwiazdorzy, jej faceta, który sam kosi pole i czyści chlew a mógłby w tym czasie upalać Carrerę GT na przemian z 918 i ich przyjaciół z Włoch (dwie Dallary, Gumpert Apollo i Ferrari Speciale).
Zostaliśmy przyjęci po przyjacielsku i to za sprawą Krzysztofa Kimbexa i jego Małżonki, którzy pomyśleli również o tak ciepłym geście jak prezent urodzinowy dla Sabine, której wszyscy odśpiewaliśmy "Sto lat" i z którą przegadaliśmy wieczór. Nie chcę popadać w przesadny patos, ale ten weekend to było spełnienie (przynajmniej moich) marzeń i bez naszego KaOwca nie doszłoby do tego.
Krzysiek, dzięki.