Witam serdecznie,
Czy ktoś z kolegów zna moment jakim należy skręcić parę łożysk stożkowych wałka atakującego w przednim dyfrze Cayenne 4.5 S 2004? Pytanie może trochę od czapy, dlatego gwoli wyjaśnienia, a także pewnej przestrogi streszczę swoją historię...
Dyfer huczał mi odkąd kupiłem auto. Początkowo myślałem że to łożysko koła, ale nie. W porządku, biorę to na klatę. Czytam cały internet na temat dysfrów w Cayenne 2 razy. Sprawdzam przełożenie dyfra - wychodzi 4:1. Żeby nie stać z rozbabranym pojazdem kupuję niedrogo używany dyfer z zamiarem zregenerowania go a potem tylko szybkiej wymiany. Przed kupnem upewniam się u sprzedającego że przełożenie to samo. Jako że naczytałem się że przekładni stożkowej nie da się tak łatwo wyregulować, potrzebne doświadczenie i sprzęt, wysyłam dyfer do zakładu gdzieś pod Tczewem, który specjalizuje się w takich operacjach. Cena 1,2k, z przesyłkami 1,4k. Zakład bardzo kontaktowy, usługę wykonał błyskawicznie, za kilka dni mam klamora po regeneracji. No to pod auto i wymieniam. Wyczytałem gdzieś na tym forum, że jeśli przełożenia dyfrów przód/tył się nie zgadzają, to szarpie reduktorem że nie da się jechać. Wszystko sprawdziłem, ale niepokój pozostaje. Po złożeniu ruszam i... Cisza, spokój, auto płynie przepięknie. Żadnego huczenia, które do tej pory odbierało mi przyjemność z jazdy. Idę spać zmęczony ale szczęśliwy. Następnego dnia zabieram żonę i dzieciaki i jedziemy tak ze 40 km. Po drodze zauważam, że czasem jak ruszam, to czuć dziwne wibracje, których wcześniej nie było. Wracam ostrożnie, wibracje są tylko przy ruszaniu, i to nie zawsze. Zaczynam szukać. Nie podpora wału, nie błędy montażowe czy niedokręcone śrubki, desperacko sprawdzam przełożenie mostu i... okazuje się psia krew inne... Nie wiem, czy jak ten most przyszedł do mnie od sprzedającego to sprawdziłem przełożenie, nie pamiętam. Nie chce mi się wierzyć, żeby to zakład regenerujący robiąc kilka mostów pomylił bebechy.. Prawdopodobnie dałem ciała, nie sprawdziłem tego, a sprzedający chciał sprzedać, to sprzedał, i pewnie jest teraz z tego powodu szczęśliwy. Trudno. Płacę frycowe... Ale że trochę mi żal kasy na regenerację kolejnego mostu, poszperałem w necie i okazuje się że koledzy od Tuaregów regenerują sobie te mosty na potęgę. Wystarczy wymienić 4 łożyska i 3 uszczelniacze i po sprawie. Pomijając problemy techniczne z demontażem wału atakującego i ściągnięciem z niego łożyska, sprawa jest do ogarnięcia, jeśli się nie pomyli podkładek dystansowych wyznaczających pozycję koła wieńcowego. Pytanie tylko, z jakim momentem skręcić łożyska stożkowe na wałku atakującym, żeby było dobrze. Nakrętka była tak dociągnięta, że mało klucza na niej nie połamałem, nie wierzę żeby należało to takim niewiarygodnym momentem skręcać... I stąd właśnie pytanie do szanownych kolegów, może któryś podpowie...
Inna sprawa, że pewnie załatwiłem reduktor, który na początku dawał sobie radę z niwelowaniem różnic prędkości, ale przez taką jadę dostał po tyłku i pewnie też nadaje się do regeneracji... Ale tego się dowiem dopiero jak poskładam auto na właściwym moście.
))