Ja wymieniłem w swoim łożyska sam i efekt jest zadowalający. Zamiast huku podczas jazdy, który kojarzyłem początkowo z padniętym łożyskiem koła, mam elegancką ciszę, minęło już jakichś 40k. Koszt około 300 zł. Jest trochę roboty, bo samo wyjęcie dyfra nie jest łatwe, ale da się zrobić nawet bez kanału. Warto mieć do pomocy drugie ręce (najlepiej silne, bo wszystko jest cholernie masywne). Samo odkręcanie jest trywialne ale trzeba opuścić sanie całkiem mocno, dopiero wtedy da się jakoś wymanewrować dyfer na zewnątrz. Kłopotliwe jest odkręcenie śruby centralnej na wałku atakującym - jest przykręcona jakimś kosmicznym momentem (jest do wyszperania gdzieś w sieci, polecam skręcać z mniejszym co najmniej o połowę). Trzeba zrobić sobie odpowiednie mocowanie kielicha i walczyć dobrym kluczem na dużym ramieniu. Jak się już odkręci, to jest mały problem z demontażem wewnętrznej bieżni łożyska przy zębatce atakującej. Może jest jakiś ściągacz do tego ale wszyscy robią raczej nacięcie kątówką i za pomocą majzla rozbijają ją na pół. Po rozebraniu dyfra koniecznie trzeba zaznaczyć które podkładki dystansowe przychodzą z której strony, one odpowiadają za regulację przekładni kątowej. U mnie po rozebraniu na łożyskach dyfra były bardzo niewielkie wżery świadczące o ich zużyciu. Łożyska wałka atakującego były praktycznie bez śladu. W oleju, jak pisał kolega, opiłków od groma. Wchodzi tam jakiś specjalny olej, nie pamiętam teraz jaki ale to do znalezienia. Całość roboty oceniam na dniówkę dla dwóch przeciętnie wprawnych amatorów. Powodzenia.
ps. Czemu robiłem sam? Bo mi się najpierw nie chciało, więc kupiłem używkę, oddałem do regeneracji za 1200 zeta a po montażu okazało się, że źle sprawdziłem przełożenia. Mało nie zajechałem skrzyni rozdzielczej... No więc kupiłem łożyska, uszczelniacze, zregenerowałem swój samodzielnie a profesjonalnie zregenerowany dyfer do innego modelu leży sobie spokojnie w garażu! Jak chcesz możemy sprawdzić czy ci nie podejdzie.
))