W latach 80-tych mój kolega z liceum też zabrał ojcu Fiata 125 z blaszaka jak ten był w pracy. Przyjechał do szkoły, dla szpanu, chciał potem odstawić tak by stary się nie zorientował. Miał pecha, auto co prawda odstawił, ale po drodze miał przygodę z tramwajem. Najpierw stary spytał dlaczego auto stuknięte - kumpel zarzekał się że nie wie. Więc ojciec pasem zdjął mu skórę z dupy pierwszy raz. Drugi raz jak przyszła służba MPK z Milicją i żądaniem odszkodowania za spowodowanie wypadku. Ojciec milicjant, sprawa jakoś ucichła, ale na chwilę, bo przyszła służba wewnętrzna i dostał jakiś domiar plus po premii za ucieczkę z miejsca wypadku. Czy po kolegium zdjął mu czwarty raz - nie wiem tego. Ale ten przypadek nauczył kilku z nas respektu m.in.dla auta. Kilka lat temu spotkałem tego kumpla: ma 4 dychy z okładem i nigdy nie kupił samochodu...
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników