Kochani klubowicze. Zwracam się tą drogą do osoby (osób) wielkiego serca i grubego portfela. Moja przyjaciółka choruje na raka, ale problem jest to, że jej kilkuletni syn rownież. Niestety właśnie się dowiedziała o nawrocie choroby u niego i braku możliwości skutecznej terapii w Polsce.
Proszę przeczytajcie jej tekst który wklejam poniżej i pomóżcie.
Bardzo dziękuje!
Rak kontra rak Autor: Milena Marszałek
Mateuszek i ja jesteśmy nierozerwalni. On daje mi siłę do walki, chęć do codziennej walki z przeciwnościami losu, bo życie nas nie rozpieszcza. W maju 2013 podczas operacji usunięcia torbiela okazało się, że to coś więcej – diagnoza brzmiała RAK JAJNIKA. Jak to się mogło stać? Co teraz z moim synkiem? Jak ja dam ze wszystkim radę? Nie mogłam dojść do siebie. Mati pomógł mi pozbierać myśli, ogranąć się po wstrząsającej diagnozie. Jak każdy 3 latek był dość wymagający i to zdecydowanie postawiło mnie na nogi J Nawet chemioterapię udało mi się znieść bez większych powikłań – miałam dla kogo żyć! Kim jest mój mały bohater? Mati ma teraz 6 lat, uwielbia zwierzeta-ma psa Gucia i kota o imieniu Jerry. Jest prawdziwym samochodziarzem a marki samochodów rozpoznaje już z daleka - nawet po kształcie swiateł. Jest wesoly, caly czas usmiechniety. Mimo choroby... Bo życie nas nie rozpieszcza... 1 kwietnia 2015 w naszym już wydawać by się mogło spoknjnym życiu kolejny wstrzas-problemy z rownowaga, szybka reakcja pediatry i szpital-CZD i już wiadomo, że to nic błahego. Diagnoza-złośliwy guz mózgu zagrażający życiu. Następnego dnia operacja i niepewność.. Udało się, operacja za nami, ale stan ciężki. Prawie tydzien na OIOM, po operacji Mati nie mowi. Nie mogę sie z tym pogodzić, caly czas czytam bajki i opowiadam historie mojemu Matusiowi. Mutyzm pooperacyjny trwa krócej niż przewidywali lekarze. W miedzyczasie okazuje się, że trzeba założyć zastawkę do głowy aby uniknąć wodogłowia. Zabieg udany – to najlepszy prezent jaki wtedy dostałam - to dzień moich urodzin. Zaczyna się chemioterapia, Mati bardzo ciężko ją znosi, ciągłe wymioty, brak apetytu, spadające wyniki. Po 3 cyklach badanie rezonansem pokazuje, że mimo leczenia w głowie pojawiają się nowe ogniska. Rozmawiam z lekarzami, mówią, że w takich przypadkach dobrze działa radioterapia a potem chemia podtrzymująca. 6 tygodni naświetlań – daliśmy radę. Mój dzielny rycerz przez 30 dni dzielnie zakładał maskę i kładł się grzecznie na łóżku, aby promienie zniszczyły komórki nowotworowe. W międzyczasie, ja, dzielna mama robię badania kontrolne, okazuje się, że markery nowotworowe rosną. Wznowa.. Potrzeba chemioterapia. Bo życie nas nie rozpieszcza... Wiem, że muszę być silna – teraz jeszcze bardziej niż za pierwszym razem – mój Mati walczy z trudnym przeciwnikiem i muszę go w tym wspierać cały czas, nie mogę sobie pozwolić na słabości. On jest moim najwiekszym wsparciem - daje siłę do walki, jego usmiech pobudza do dzialania i nie pozwala sie poddac. Jakoś udaje się przejść nasze chemioterapie, czasem terminy się pokrywają, pomaga nam rodzina i przyjaciele. Udało się przeżyć ten ciężki czas – moja chemia okazuje się skuteczna, markery wracaja do normy. A tymczasem za nami Nowy Rok. Mati ma kontrolny rezonans, który pokazuje częściową regresję choroby. Jest radość! Myślę sobie, że może te chude lata już minęły... Kilka spokojniejszych miesięcy, Mati ma indywidulane nauczanie, przychodzą nauczyciele z przedszkola, naet kilka razy nam samym udaje się odwiedzić przedszkolne sale. Umawiam moje kolejne badanie konrolne – pod koniec lipca tomografia. U Matusia badanie miesiąc wcześniej – będzie dobrze, myślę sobie, bo przecież już jest lepiej. Koniec czerwca – rezonans kontrolny u Matusia. Mój system samoostrzegawczy chyba został uśpiony przez te kilka miesięcy. Spokojnie podchodzę do badania, po kilku godzinach telefon do lekarza z prośba o wyniki i tu kolejny szok – RAK nie odpuszcza, pojawiają się nowe ogniska nowotworowe. Lekarze w Polsce już bardzo niewiele mogą zaproponować bo nowotwór jest oporny na leczenie... Życie nas nie rozpieszcza... Za parę dni mój kontrolny tomograf.. My chcemy żyć, chcemy walczyć, mamy siłę ale.. brak nam środków. Dlatego teraz pisze do Was – ludzi o dobrym sercu. Pomózcie mi ocalić moje jedyne dziecko. Nie myślę teraz o sobie ale o moim największym skarbie. Najważniejszy jest mój syn! Teraz trwa walka z czasem! Znalazłam leczenie w Wiedniu, które daje mu szansę na życie, niestety nasze Państwo nie refunduje tego leczenia więc potrzebujemy wsparcia finansowego. Na początek 70 tys Euro depozytu musi być na koncie kliniki AKH w Wiedniu zanim przyjedziemy.
Fundacja ‘’Nasze Dzieci’’ przy Klinice Onkologii, Instytut ‘’Pomnik- Centrum Zdrowia Dziecka’’ Nr konta 76 1240 1109 1111 0010 1163 7630 Tytuł przelewu: Mateusz Kluczek
Wysłane przez Tapatalk
_________________ pozdrawiam Adam =================== 944/993/986/996T/970 http://www.prosiakovo.plhttp://www.enotrip.pl
|