Wróciliśmy cało i zdrowo
Przez 4 dni przejechaliśmy 2485km.
1 dzień 585km do Oradei
2 dzień 600km z Oradei do Sibiu przez Transalpinę od południa na północ
3 dzień 450km z Sibiu na Transfogarską (nawet wjechaliśmy 2 razy)
4 dzień 850km z Sibiu do domu
Trasa:
Wieliczka - Piwniczna - Koszyce - Miskolc - Debreczyn - Oradea - Sibiu
Generalnie Rumunia zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie, zupełnie obaliła wszelkie nasze obawy i stereotypy na temat tego kraju. Ludzie są mili, sympatyczni, można się bez problemu dogadać po angielsku i włosku.
Miasteczka zadbane choć stare i widać że Rumunia w tym momencie jest jak Polska ze 20 lat temu. Drogi mają ogólnie fatalne, niektóre wręcz tragiczne, autostrady się dopiero budują. Miejscowości uzdrowiskowe przypominają trochę nasze uzdrowiska sprzed lat jak np. Żegiestów czy Muszyna.
Wsie rumuńskie to już zadupia w pełnym tego słowa znaczeniu. Bardzo dużo zieleni, roślinność podobna do naszej, choć jest tam upiornie gorąco (chyba że akurat trafiliśmy na taki okres). Bardzo dużo jeździ starych Dacii ale też jest dużo nowych samochodów (oczywiście większość to Dacie).
Co do samej Transalpiny i Transfogarskiej.
Ta pierwsza nie zrobiła na nas wrażenia - ot taka kręta droga w górach które są jak nasze niższe Tatry Zachodnie - duże łąki, zero skał. Od północy bardzo długa droga dojazdowa na szczyt (bez mała około 80km) - dlatego my atakowaliśmy od południa gdzie w zasadzie od miasteczka Novaci zaczyna się stromy podjazd na szczyt na przełęcz Urdele (2145m)
Transfogarska z kolei zupełnie inna - droga w skałach podobna do Stelvio, jednak sam asfalt w dużo gorszym stanie, dużo dziur garbów. Wszędzie pełno piknikujących Rumunów którzy zatrzymują auta gdzie popadnie i rozkładają koce. Pierwszy wjazd o godzinie 9 bezproblemowy. Drugi który zaliczyliśmy około 14 zakończyliśmy w 4/5 podjazdu gdyż na górę zrobił się korek i trzeba było stać (pewnie kwestia tego że to była sobota).
W naszym subiektywnym rankingu:
1. Passo Stelvio
2. Transfogarska
3. Transalpina (choć pewnie jeszcze znajdziemy niejedną ładniejszą drogę)
Co do naszego środka lokomocji..
Udało mu się wyciąć 2 numery:
Po długim 350km dojeździe do Transalpiny na samym szczycie zgasł i nie chciał odpalić - po 40 minutowym spacerze odpalił ale z nogą na gazie.
Drugi raz zdarzyło mu się w korku na Transfogarskiej na drugim podjeździe..
Nie chciałem go więcej męczyć więc rozłożyliśmy koc i popiknikowaliśmy oglądając niesamowite widoki na Transfogarską z góry..
Dzisiejszy powrót 850km zaliczył bez problemu..
Konkluzja jest taka że nie lubi bardzo rozgrzany wjeżdżać w wysokie góry
Na razie podrzucam fotkę auta i pilotki bez której wyjazd nie mógłby być tak atrakcyjnym jak był, mimo że miała chwile zwątpienia to dała radę i dzielnie zniosła prawie 2500km które przejechaliśmy w zdecydowanej większości bez dachu (nawet przy 35 stopniowym upale)..
Wyjazd zaliczamy do bardzo udanych i na pewno kiedyś wrócimy do Rumunii