panowie panie
Widze że wywiązala sie dyskusja handlowa na temat auta
które handlowo nie ma żadnego znaczenia.
Czysto biznesowo nie rozumiem tego typu zlośliwości bo akurat to auto to jest biznes żaden.
Chcialem je kupic ale nie mam go kiedy zrobic i znajac handlarza, ktory nie raz mi zrobil przysluge powiedzialem ze znajde mu moze kogoś w PL.
Ale tak poza tym autem..
Jakby to było na forum Tarpanow albo Caro Plusa to wtedy rozmowa czy warto zarobic tyśiac zlotych czy trzysta miala by wiekszy sens.
W Polsce jest dziwna tendencja doszukiwania sie tajemniczego zysku w jakimkolwiek handlu i zawsze sie znajdą docinki w stylu “można taniej’ , “wiem kto ma w lepszej cenie”, “na internecie widzialem tańsze”, “szwagier sprzedawał lepiej” itd..
Nawet jakby ktoś zarabial na czymś 2 czy 10 razy to co jest w tym złego że cena sama w sobie jest okazją.?
Ważny jest sam produkt i czy deal ma sens.
Czyż nie tak?
Jak ide do sklepu kupic wino to nie zastanawia mnie po ile w hurtowni w Hiszpanii importer zakupil butelkę, która ja kupuje za 10 eur. Czy ona tam była za 8.50 czy nie daj boże za 6..
To że ktoś włożyl trud w import tej butelki to już powinno być dla nas w gratisie?
Tak samo jak kupując mieszkanie nie zastanawiam sie nad tym ile deweloper na mnie nie daj boże zarobi..
Mam to gleboko gdzieś.
Nie za bardzo też rozumiem docinki ze jestem Januszem czy inne, bo faktycznie chyba jestem Januszem pokazując to konkretne auto bez zysku żadnego a tylko i wyłacznie jako okazję full oryginalnego wozu za nieduże pieniądze.
Sam chciałem je kupic ale brak mocy przerobowych.
W US tak zwani car finderzy zarabiaja krocie za wyciagniecie z obory znacznie wiekszych rodzynkow i nikt z nimi nie polemizuje. Chociażby w niedziele wyciagnieto zastane Dino po 40 latach za ktore ktoś zaplacil 160$ by za godzine sprzedac to dealerowi z NY za 210. Auto mozna teraz kupic za 240
.. i wciąż jest to okazja.
I nikt tam nie ma z tym problemu.
Deal jest deal i cash is the king.
A ten kto kupi i tak bedzie zachwycony bo dobre Dino kosztuje 350eur.
Zanjomośc rynku klasykow w PL jest u mnie slaba, ale moj przyjaciel prowadzi duży portal pt. Gielda Klasykow.
To co tam sie odstawia w kontekscie opinii to jest jakiś horror.
Stado znawcow, ktorzy bredzą o cenach całymi godzinami.
Z kolei nikt kto to opiniuje, nie jest zadnym klientem .
To tylko pusta gownoburza.
Rynku aut nie kreują komentatorzy cen i facebooki.
Rynek jest tworem kupujących.
Tak jak filmów nie kreują krytycy filmowi a publika.
Nastepne komentarze sa w kontekscie restauracji.
To juz jest wogole zawsze popis znawcow, ktorzy uważaja że to super proste kupic auto za 100 , pomalować i sprzedać za 200 albo za 300 nie daj Boże..
Rece opadają...
No to zycze powodzenia w restauracji i zapewniam , że nie wyglada ona jak gowniany show Klimka w TVN, gdzie restauracja auta (ktora nie wiem czemu tam trwa 2 albo 3 miesiące) kosztuje 4550zl albo 5120..
Bo to są jakies kompletne idiotyzmy.
Kazdy kto choć troche liznal temat, wie ze odbudowa godna wozu to idzie w dziesiątki tyś a niejednokrotnie kończy sie na 150 i więcej.
Moze to przeszkadza niektorym, że umieszczam swoje i nie swoje ogloszenia dot klasyków, ale jest w tym jakiś pozytyw może, bo dzieki temu w PL pojawilo sie od roku ok 20 szt Prosiakow poniżej roku 73.
Wiec nawet dla klubu mam nadzieje bedzie to realny zysk i na nastepne fajne zloty KLASYKÓW z Matą bedzie więcej 912 i 356 niż Boxterow.
Jezeli ktoś sie czuje w klasykach mocny, to nic nie stoi na przeszkodzie aby znalazł godne auto w środku Ohio albo Kentucky, dogadał sie tam z niepiśmiennym rolnikiem, ktory mowi z takim akcentem że nawet jego proboszcz go nie rozumie.
Dalej jest już tylko z gorki ..
Należy zweryfikować wóź i jego dokumenty ktore w przypadku aut znalezione po oborach wogole nie istnieją i wyrobić duplikaty w pobliskim DMV.
Urzędy DMV pracują w US znacznie gorzej niz nasze w PL nie mowiąc o niemieckich. Jest to tam koszmar.
Potem trzeba sprawdzic czy niepiśmienny rolinik nie ma długów i czy na aucie nie wisi komornik, ktory odbierze nam woz jak go sprowadzimy do portu na nasz koszt. Wtedy sie straci wszystko. Jak wóz jest wolny od zajec komorniczych to juz z górki..
Nastepnie trzeba przeprowadzic trasakcje , najszczęsciej gotowkową bo nikt z tych prostych ludzi nie ma konta i na to wszystko jest pare nieostrych zdjęc. Zweryfikować numer serii i silnika i czy nie zostało to powycinane przez szwagra z biaksem który dorobil spojler w 77 roku i blotniki z gipsu w 85…
O zgodnosci historycznej nie wspomnę.
Potem zalatwic lawete ktora przetranspotruje to z nory w środku pustyni do portu zaledwie kilka tyś mil i tam tylko 3 tyg sprawdzania dokumentów i statek.
Potem juz z gorki bo 2 tyg ta sama papierologia w Niemczech
To bardzo proste.