Witajcie, cieszę się niezmiernie że mogę dołączyć do tej wspaniałej społeczności.
Moja przygoda z Porsche zaczeła się właściwie kiedy byłem dzieciakiem, wtedy już zakochałem się w marce, natomiast dopiero wieku 28 lat zarobki, pozwoliły mi się podjąć projektu Cayenne. Zawsze byłem zakochany w cudownym dzwięku v8 i grzebaniu w samochodach. I stało się.
Od rzeźnika kupiłem Cayenne 4.5 2004r sprowadzone ze stanów. Nie mogłem przeboleć w jakim stanie jest i że auto takiej marki było typową pompką finansową na szkody od ubezpieczalni. Uznałem że je uratuje i poznam od podstaw. Cała frajda polega na zrozumieniu fenomenu tej marki.
Pod pierwszy nóż poszły wymiany błotników, drzwi, wtedy zrozumiałem co to jest poziom spasowania, wygłuszenia. To nie był zwykły ulep w którym na odpierdziel przykręcisz śruby. Tak więc tłukłem schematy, plany i się udało.
Co naprawiłem po rzeźniku ?
- Zmiana drzwi
- Zmiana błotników
- Zmiana kompresora pneumatyki
- Wypoziomowanie auta
- Wyszpachlowanie i oklejenie czarym matem.
- Naprawa modułu Haka
- Naprawa czujników ciśnienia w oponach
- Wymiana stukających szklanek
- Naprawa wydechu
- Naprawa modułów otwarcia drzwi
- Naprawa zamka otwierania tylnej szyby
- Regeneracja odbłyśników w lampach.
- Wywalenie pomp sai
Wszystko sukcesywnie grzebałem sam, ucząc się auta, sterowania. Teraz czuje respekt do tego wozu
Jak ktoś jest nadagresywny i kocha tę markę, zapewne by znalazł poprzedniego właściciela po spuszczeniu oleju i by mu kazał go wypić.