Nie wiem czy kogokolwiek poza mną to interesuje, ale jak obiecałem tak czynię:
Samochód dziś obejrzałem.
To że nie ma poduszki było oczywiste, więc nie ma co drążyć tematu i zrzucić należy na karb pośpieszngo tworzenia ogłoszenia przez sprzedającego.
Gorzej, że auto, do którego według zapewnień sprzedawcy należy tylko "wsiadać i jechać" żadnych gwarancji na przebycie prawie 300km spod Bydgoszczy do Wuwua nie dawało. Nie to żeby było to kompletnie nierealne, ale regularne tłuczenie dobiegające z tyłu, według mojego laickiego ucha pochodzące z przegubu napędowego (choć pewności rzecz jasna nie mam) nadzieje studziło. Sprzedawca pociskał, że auto stało dość długo po umyciu w garażu i klocek hamulcowy zapewne się zastał, a teraz obija się o tarczę
Ubaw po pachy-o takim ciągu przyczynowo-skutkowym nie słyszałem jeszcze.
Deska rozdzielcza popękana, prędkościomierz chodzi kiedy chce, licznik kilometrów nie chodzi w ogóle. Niby drobiazgi, ale jakoś nie kojarzą się z dbałością o samochód.
"oryginalny lakier PORSCHE" z ogłoszenia znaczy w tym przypadku ni mniej ni więcej, tylko tyle co "samochód był w całości lakierowany parę lat temu lakierem Porsche", nie zaś jak ktoś naiwny mojego pokroju mógłby to odczytać "oryginalny lakier - od nowości - świadczący, o tym, że samochód nie był uderzony i lakierowany w związku z tym". Niby nic, a jednak mnie takie drobne, przypadkowe nieścisłości irytują i niepokoją.
Skoro jednak doszedłem do lakieru, to przejdę do pozytywów, których nie brakuje:
Lakier wygląda ładnie, wg mnie nieźle położony. Nie znalazłem na karoserii żadnych ognisk korozji, wszystkie elementy karoserii dobrze spasowane, a szczeliny równe, co w połączeniu z brakiem ściągania w którąkolwiek stronę podpowiada, że samochód może rzeczywiście być bezwypadkowy.
Z zewnątrz ani w środku nie dostrzegłem żadnych braków.
Całe wyposażenie elektryczne sprawne.
Silnik pracuje równo.
Biegi wchodzą bezproblemowo.
Na wybojach nie słychać i nie czuć luzów w zawieszeniu.
Wprawdzie nie mam specjalnie porównania z innymi egzemplarzami (co należy uwzględnić chcąc się oprzeć na mojej opinii), ale uważam, że jak na 23-letni samochód, to ten jest w całkiem niezłej formie.
Było mnie na niego stać, nie nastawiałem się na ideał i miałem przygotowane w zanadrzu kolejnych kilka tysięcy, na dopieszczenie. Dlaczego więc wróciłem z pustymi rękami?
Ponieważ nie lubię, jak sprzedający kręci. Nie lubię jechać 300 km, po to żeby dopiero na miejsce usłyszeć stuki w układzie napędowym i dowiedzieć się, że to klocuszek o tarczę puka. Albo że "deskę to mi ładnie teraz skórą ktoś obciągnąć może". Owszem może, ale po to wypytuję ile się da uprzednio przez telefon szczegółowo o wszystko, żeby nie przekonywać się o takich niespodziankach na miejscu. I tak zebrałem sobie to wszystko zusammen do kupy, zestawiłem z faktem, iż obecny właściciel nabył ten samochód w VIII'07 a w III'08 sprzedaje i doszedłem do wniosku, że może lepiej jeszcze poszukać, tym bardziej, że śnieg z każdą minutą oględzin sypał mocniej, a w końcu to ma być zabawka na słoneczne weekendy