Witajcie,
Zastanawiałem się czy nie umieścić tego wątku w dziale humor, ale "powaga"
sytuacji sprawiła że umieszczam to tu... opowiastka na długi zimowy wieczór, kto ma ochotę niech sobie poczyta...
Otóż nie pytajcie dlaczego, ale zupełnym przypadkiem stałem się użytkownikiem brytyjczyka o nazwie Range Rover, z silnikiem 4,2 mocą DUŻĄ, PEŁNYM możliwym wyposażeniem, z roku 2005, historia rzetelnie udokumentowana bezwypadkowy - polski salon.
Przed przejęciem auta myślę sobie - super taki wypas, taka FURA, moc, możliwości taplania się w błocie - zobaczy niemiecki przemysł motoryzacyjny gdzie raki zimują...
Po tygodniu stanęły wycieraczki - tak sobie w największym deszczu
po godzinie jak przestało lać i wyszło słońce zaczęły działać...
Komunikaty o awarich czegoś tam, pokazują sie na krótko i szybko znikają, przeważnie brzmią "obstacle coś tam...." i więcej nie jestem w stanie doczytać
Potem zwariowało zawieszenie - komunikat obstacle coś tam, oczywiście nie zdążyłem przeczytać i zniknęło - wariacje zawieszenia - nie,
po typowo Microsoftowej czynności serwisowej (wyłącz/włącz) przestało
Potem nagle sam od siebie przestawił zegar na czas chyba Zachodnie wybrzeże USA, ale nie wiem po 15 minutach wrócił do naszego czasu...
Codziennie nawigacja działa inaczej, tzn działa ale w innej konfiguracji ekranu, od jakiegoś czasu dla hecy uruchamiam NAVI aby się dowiedzieć jakie są wszystkie samoistnie zmieniające się parametry ekranu... i codziennie czuję się zawstydzony moim brakiem wyobraźni...
Delegacja do zaprzyjażnionej, niedalekiej Słowacji... w połowie drogi wysiadł automat - komunikat, oczywiście szybki " limited range of...." domyśliłem się że nie mam do dyspozycji wszystkich biegów (6) skrzynia na manual i tak 350km wachlowania półautomatem... byłem głupi mogłem iść tropem Microsofta... 25 km od domu na stacji po operacji włącz wyłącz wszystko wróciło do normy...
Nadeszła zima... myślę sobie ale dam czadu, kopny snieg, blokada dyfra, jazda po lesie i bezdrożach... narąbało śniegu że nawet żona Mariona nie odśnieża (pozdrawiam Agnieszka i Marion) wjeżdzam w las, obniżam zawias, przełączaw w tryb teren i srrrruuuu - zgasło wszystko, myślę o kurcze życie zagrożone jak ja się stąd wydostanę... papieros najbliższa wiocha 5 km, przypominam sobie National Geographic jak tam instruowali żeby przeżyć w -10 st. C, wsiadam odpalam , po zwykłej Microsoftowej czynności serwisowej, coś działa ! - RADIO ! - przynajmniej wiem która godzina ! Myślę sobie kilka szybkich akcji Microsoftowych i jestem w domu... tak wróciłem napiłem się dobrego whiskacza... coś tam było przez chwilę na wyświetlaczu... OBSTACLE ale nie zdążyłe przeczytać
Rano odpalił i zrobił mi przegląd wszystkich możliwych komunikatów o awariach po czym wszystko wróciło do normy...
Codziennie mam nowy komunikat że coś jest nie w porządku, po czym znika - i jak zdąże przeczytać komunikat, wiem że np. nie mam świateł przeciwmgielnych (choć działają), albo skończyły mi się klocki (były wymieniane 3 m-ce temu) jest jakiś znowu OBSTACLE... czegoś na czymś...
Jak ten samochód dba o urozmaicenie w moim życiu !
jeżeli kogoś zanudziłem - wybaczcie ...
ile frajdy daje posiadanie takiego samochodu...
pozdr, jacek