Cytuj:
wypłaca się różnicę między wartością rynkową a wrakiem, oddaje się wrak właścicielowi pojazdu...
No nie do konca tak, bo ten wrak kosztuje rowniez, wiec wlasciciel moze miec opcje kupienia co zostalo po wypadku. Tak jak poprzednicy pisali jak niewiele czasem potrzeba by auto bylo okreslone jako "total loss", i ten "wrak" ma wartosc, czasami dosyc wysoka.
Jako ciekawostke, napisze, ze mialem takie zadarzenie wiele lat temu niedlugo po przyjezdzie do US. Moj pierwszy tu samochod, dumny 10-cio letni 1982 Plymouth Turismo 2.2 (czerwony srodek i byl na chodzie!!!) kupiony za cale $800, byl uderzony w tyl, ze bylo wgniecenie, klapa tylna sie nie domykala, ale jezdzil. Naprawa miala kosztowac wiecej niz szacowana wartosc ($1400!!!) i firma ubezpieczeniowa zaproponawala mi $1200 plus auto. Autem jezdzilem jeszcze ponad rok, a tytul wlasnosci byl poprawiony na "salvage"... I to, przynajmniej tu w US jest roznica miedzy "total loss" - po wyplacie calkowitej wartosci rynkowej auta, a "salvage" - po tym jak kupisz auto po "total loss" i doprowadzisz je do stanu, ze przejdzie techniczna inspekcje i jest dopuszczone do ruchu.