Z doświadczeń ojca
Kiedy moja córka już samodzielnie jezdziła, przyuważyłem przypadkiem jak to robi.....wiem, że się spieszyła, ale......zmroziło mnie. Przede wszystkim szybkość, no i parę uchybień.....nie wytrzymałem. Najbliższej niedzieli, a było to zimą, w ramach "spaceru" (
) pojechaliśmy na duży plac-parking-pole (było takie do niedawna k. Reala na Ursynowie). Właśnie takie ćwiczebne miejsce licznie odwiedzane. Wyznaczyłem odcinek, trochę prosty, trochę krety i dalej go ujeżdżać. Coraz szybciej, szybciej, boczkami, córeczka , a jakże uradowana.... Potem zmiana za kierownicą, córcia -teraz ty. Z jedną poprawką, przed jednym z łuczków ustawiłem metrowy patyk. Kilkanaście razy córcia patyczek przewróciła, zanim zaczęła jeżdzić wolniej, inaczej. Kiedy przestała już "trącać" kijek, uruchomiłem jej wyobraznię......iluzją, że to był człowiek ! Jestem przekonany, że trochę podziałało !!!
Polecam, takich ćwiczeń nigdy za dużo.
Dlatego i ja czasem bokami po rondach...... na pewno nie dla bajeru