jeżeli żonie trzeba tłumaczyć się z pasji to trudno jednoznacznie powiedzieć co lepsze pasja czy żona

Tu nie chodzi o tłumaczenie się z samej pasji tylko kosztów z nią związanych

Myśle, ze to ciekawy wątek.
Chodzi o określenie, ile pieniedzy straciliście i w jakim czasie na swoich Prosiakach.
Model, rok i cena zakupu, rok i cena sprzedaży
Myśle ze to może pomoc wielu osobom przy zakupie swojego wymarzonego samochodu

W sumie to dość ciekawy temat. Sam jestem ciekawy, ile może mnie kosztować potencjalna przyjemność posiadania Porsche ?
Nie jestem wielkim fanem marki, nigdy Porsche nie miałem, ale nigdy nie prżechodzilem obojętnie obok samochodów tej marki. Na codzień jeżdżę samochodem służbowym, od wielu lat, prywatnego nie posiadam, bo nigdy nie był mi potrzebny. W życiu kieruje się czystym pragmatyzmem, więc dawno temu doszedłem do wniosku, że skoro nie muszę wydawać pieniędzy na samochód, to nie będę tego robił. I tak minęło prawie 50 lat życia .... 🙂
Choć nie wierzę w „bzdety” (celowo w cudzysłowie), że samochody mają „duszę”, że można je pokochać od pierwszego wejrzenia, to jakiś czas temu zobaczyłem w jakimś komisie 911/996.
Wsiadłem zatem i .... cholera, ten samochód do mnie „zagadał”. Jakiś czas pózniej przejeżdżałem obok salonu Porsche. Zajrzałem, wsiadłem do Caymana - to samo wrażenie - poczułem się jakoś tak inaczej.
Pomyślałem zatem, że może warto sobie jakieś Porsche sprawić i przekonać się na własnej skórze, jak to jest ...
Ale z drugiej strony odzywa się ten mój pragmatyzm, mówiąc: chłopie, po co co to ? Pojeździsz chwilę, nacieszysz się i będziesz chciał sprzedać - stracisz pewnie kupę kasy. No właśnie, ale ile to jest „kupa” ? Dla każdego to inna suma ...
Ot, takie mam dylematy
A żeby było śmieszniej, to Porsche nigdy nawet nie jechałem

@hubi_pl
Jeżeli wątek od początku był o kasie to zaraz na samym początku odesłałem kolegę zakładającego ten wątek do Eurotaxu
Nie zakładasz chyba, że na otwartym forum zaraz każdy z nas zacznie wypisywać ile, kiedy, za jakie auto zapłacił i za ile sprzedał?
To miałem na myśli mówiąc, że gentlemani o pieniądzach nie rozmawiają...